piątek, 22 stycznia 2016

3 i 4 dzień ferii

Dopadł mnie katar morderca. Zaatakował nos, a potem już poszło, ucho, głowa, zęby, gardło, pękające usta, otarty nos, bóle pleców. Na szczęście gorączka utrzymywała się w okolicach 37,5. Wczoraj zaaplikowałam sobie 3 tabletki, a na wieczór jeszcze trzecią bo temp. podskoczyła do 38,0. Trzeci dzień to był kosmos. Czułam się tak, że normalny człowiek wtedy kładzie się do łóżka i zasypia w sekundę. Ja układałam puzzle, grałam w memory, a gdy się kładłam mój Maluch już się do mnie przytulał, skakał po mnie lub koło mnie ehh.
A ja na wieczór umówiłam się z Be i moimi bratanicami na kino. Trochę poprasowałam i koło 16-ej się zebrałam. W Galerii pospacerowałyśmy, nie czułam się bardzo źle, tylko ten katar. Be się spóźnił, więc czekałam na niego 15 minut przed wejściem. Był trochę zły, bo sobie nic do jedzenia nie kupił. Ale chyba miał świadomość, że to jego wina, bo niepotrzebnie zasiedział się w biurze.
Na czym byliśmy? Na Tarantino, czyli na "Nienawistnej ósemce". Jak oceniam film? Dla fanów - super (ja jestem pół fanem), dla zwykłego śmiertelnika, ma wiele pulsów, ale ogrom minusów.
Mi się podobał. Ciutkę za długi, ale ciekawa fabuła, super obsada, muzyka genialna, no i zawrotna akcja. Tylko ten ogrom obrzydlistwa, łeeee. Ale polecam.


To tu toczy się cała akcja. W Zajeździe u Mimi.


To nie najważniejszy bohater, ale mimo wszystko jego obstawiła bym
 jako najbardziej przebiegłego i bezwzględnego.

Potem padłam w domu i już nic nie czytałam i nie oglądałam.
Wczoraj jeszcze gorzej się czułam. Ale wieczorem po lekach było lepiej, a maminy żurek zdziałam cuda. Dzisiaj już całkiem dobrze, tylko ten cholerny katar.
Dziś mam parę planów, ale o nich wieczorem.

środa, 20 stycznia 2016

2 dzień ferii

Już chciałam iść spać, tak rozleniwiło mnie czytanie gazety w wannie, ale NIE, dotarłam tu znów ;-)
Dzisiejszy dzień był fajniejszy dla mnie (niż ten wczorajszy).
Mimo, że moja bratowa odwiedziła nas o 7:30 bo robiła tacie jakieś pobrania (jest pielęgniarką) w związku z planowanym zabiegiem likwidowania zaćmy, to synek przespał do 8:30 juuhuu a ja obok niego, chociaż wiecie i tak się budziłam co chwilę.
Poszliśmy do Be na łóżko bo jeszcze nie pojechał do pracy i oczywiście standard: bajki, inhalacja, picie, leki, ubieranie i ogarnianie domu. W między czasie moja mama poszła na kawę do sąsiadki, a Be pojechał do pracy. Ja siedziałam z Maluchem i znów MEMORY. Potem zebrałam się i samochodem pojechałam zrobić przegląd, wiecie cały miesiąc za późno. A, ja to w ogóle z takim pilnowaniem samochodowych rzeczy jestem na bakier, no nie interesuje mnie to i już. Dobrze, że Be zapytał "a do kiedy Ty masz przegląd?" "to Ty mnie pytasz? a skąd ja mam wiedzieć takie rzeczy". No i miałam, do 19.12.2015. Ale pan tak przeglądał mi ten samochód, że właściwie tylko hamulce sprawdził i podbił dokument, nawet daty nie komentował i zainkasował 99 zł.
Potem pojechałam do Be, do wydawnictwa, gdzie pomogłam mu w pakowaniu książek i potem wysłałam je na poczcie. Spacerkiem poszłam na przystanek i busem wróciłam do mojego samochodu. Potem zakupy w moim ulubionym Poincie i do domu. Ale po drodze postanowiłam wreszcie odwiedzić znajomą w sklepie z bielizną i kupiłam sobie 4 staniki!! Zainwestowałam w nie 350 zł ale wierzę, że dadzą radę tak 2 lata? ;-) Jeden niestety jest za mały (akurat jego nie przymierzyłam) i muszę go jutro wymienić albo w czwartek.
Potem kupiłam Maluchowi nowe Memory i puzzle. Oczywiście, że już grałam w te nowe 2 razy! ;-)
Potem jeszcze zadzwoniłam do mojej gin. jak tam cytologia (miałam to zrobić 29.12. ale wiecie, podobnie jak z samochodem ;-) ) i jest dobrze, tylko czegoś mi tam brakuje i jakimiś tabletkami muszę uzupełnić.
Coś mnie bierze choroba, katar mnie do szału doprowadza, a i gardło zaczyna doskwierać. Ale nic to, dobrze, że na Malucha zadziałał antybiotyk i gorączki nie ma, kaszle mniej, ale wilgotno, czyli wykaszluje to co ma w oskrzelach i płucach.
Wieczorem oglądałam mecz naszych piłkarzy ręcznych (Geniusze) a Be i Mały kolejny wieczór poświęcili bajką, tym razem Epoka Lodowcowa 1.
Wiecie, Be kupił synkowi jakieś 10-15 bajek na DVD, z myślą o nim i o sobie - oczywiście ;-) i teraz co dwa dni coś oglądają, albo w kółko to samo. Dla mnie fajnie, że spędzają razem czas, bo dawniej Be nudziło dłuższe siedzenie z małym dzieckiem. Teraz jest coraz lepiej.
Dostaliśmy też dziś paczkę z Włoch, o siostry Be, z ubrankami dla Maksa. Super rzeczy. Sama nie ma dzieci, ale gust świetny, więc korzystamy. Jutro Wam wrzucę fotki, do tych postów. Śpijcie dobrze. Ja dokończę gazetę i przeglądnę komórkę - dziś śpię w dużym pokoju, a jutro wracam już do naszej sypialni.  

poniedziałek, 18 stycznia 2016

1 dzień ferii

Może to mnie zmobilizuje by tu pisać do Was.
Od razu bardzo przepraszam za tak długą przerwę. Cóż życie. Mam nadzieje, że z czasem Wam to zdołam powyjaśniać.
4 stycznia Maluch znów wrócił do przedszkola z mocnym postanowieniem "chodzenia jak najdłużej się da". Chodził dokładnie 2 tygodnie. W piątek obudził się z kaszlem, ale mimo to posłałam go do przedszkola na te 5 godzin. Ale rano zaaplikowałam mu delikatną inhalację - już tak, na zapas. W sobotę już wiedziałam, że to raczej nie przeziębienie, które samo przejdzie. Jeszcze wieczorkiem odwiedziliśmy całą rodziną kuzynkę, która robiła urodzinki i potem synek rozchorował się na dobre. Od świąt ma swój pokój (dzielimy wspólną ścianę) więc na 2-3 noce przeniosłam się do niego. Śpię na podłodze, ale legowisko, które sobie przygotowuję jest tak wygodne, że zasypiam w moment, ale cóż skoro 10 razy w nocy się budzę, przykryć Malucha albo pić albo siku itp. No i sprawdzam mu gorączkę, bo od soboty cały czas się utrzymuje 39, które zbijam, a potem znów rośnie. Dziś już dostał antybiotyk, wierzę, że wreszcie ta gorączka ustąpi. Maluch skończył już 3,5 roku i to pierwsza tak długo trwająca, wysoka gorączka.
Tak więc ten pierwszy dzień spędziłam siedząc obok niego na podłodze, grając z nim w Memory (które uwielbia, a które dostał od mojego brata pod choinkę) albo oglądając jakieś bajki. No i podając oczywiście co chwilę jakieś leki lub mierząc gorączkę.


W wolnych chwilkach, które mi się trafiają w ciągu dnia, coś przeczytam w gazecie lub książce, coś podkoloruje czy sprawdzę na komórce.
Wczoraj udało mi się obejrzeć świetny film (pewnie już widzieliście) "Wiek Adeline". Bardzo mi się podobał, chociaż oczywiście coś bym jeszcze poprawiła w nim.
A co teraz czytam? To trzecie książka tego roku - "Klątwa" H. Graham (kolejna z serii o Ekipie Łowców). A co podkolorowywuje? Antystresową kolorowankę dla dorosłych - ogrody.

 


Mam też od niedawna Instagram (ale bardzo ostrożnie i spokojnie tam działam). Zerkam też na fb czy SnapChata, no i na moje ulubione Lubimy Czytać czy FilmWeb. Tak więc trochę jestem w tym i w tamtym świecie.
Chciałabym znaleźć czas w ciągu tych 2 tygodni na wiele rzeczy, oby chociaż połowę udało się zrealizować to będę zadowolona.
Choroba Malucha trochę krzyżuje plany, ale damy radę. Już dziś dostał antybiotyk, ale krytykowany przez wszystkich, ale co zrobić. Na szczęście po nim to jakoś nie widać choroby, no poza tą gorączką, kiedy jest ponad 39.
Jest prawie 22:30 idę do męża, pogadamy chwilę, coś poczytam, porysuję i do spania, obok Malucha na podłodze. Oby ta noc była wreszcie spokojniejsza.