piątek, 30 grudnia 2016

NO I PO ŚWIĘTACH, A NOWY ROK U DRZWI

Tak, to znowu ja. Chociaż znowu dotyczy kogoś, kto pojawia się za często, a ja zdecydowanie za rzadko, ale jednak, ja.
Co robię, że czas mi tak szybko mija? 
Chodzę do pracy-szkoły na 8:00, a wracam o 15:00 (najczęściej) do 20:00 siedzę z Maluchem i wtedy staram się zerknąć na fb, snapchat, intagram (co zajmuje mi 10-15 minut), często jeszcze rozmawiam przez komórkę (czego serdecznie nie znoszę, zdecydowanie wolę pisać). Staram się czytać książkę (w czasie kiedy 5 rzeczy robię z Maluchem). O 20:00 jest jego kąpiel, kolacja, czytanie książki i sen. Potem o 21:00 siadam do lekcji, kąpię się, czytam i padam o 23:00. 
Ale ten świąteczny czas był zupełnie inny. Leniuchowałam sporo, nic nie musiałam robić, a jak musiałam to też za wiele z tego nie robiłam. 
Ogólnie trochę w moim życiu się wyciszyło, nie jest słodko i cudownie, ale jest normalnie (a Lenka prosiła by doceniać tę normalność ;-) ). Sylwester zapowiada się inaczej, niż w zeszłym rok, ale też fajnie (dwie pary - tv, gry planszowe, karty - pełne 6 godzin ;-D ).
Wpadnę tu znów, zaraz po Nowym Roku. Udanej zabawy Wam życzę, nie koniecznie w wielkim gronie, ale dużo śmiechu i pozytywnej energii ;-) 

czwartek, 17 listopada 2016

ŻYJĘ

Jestem, ale żyje w chaosie. Na nic nie mam czasu - pozornie, bo gdybym się zorganizowała to byłoby lepiej, ale nie mam couch'a, który by mi pomógł.
Jak wygląda mój dzień?
Wstaję koło 6:00 wracam do domu zazwyczaj o 15:00 z Maluchem z przedszkola i siedzimy sobie razem do 20:00. Ciągle wszystko raz i pewnie dlatego nie chcę brać się za nic, bo z nim to i tak najczęściej się nie udaje, Dobrze, że coraz częściej idzie na 15-20 minut do taty pograć na PlayStations w FIFA 17. A tak to puzzle, gry w karty, rysowanie, kolorowanie, czytanie książki, budowanie z klocków. Ehh rodzeństwo to ciut by ,nie odciążyło. Może jeszcze się uda ....
Jeśli chodzi o szkołę, to zdecydowany postęp. Moja nowa klasa jest zdecydowanie spokojniejsza od poprzedniej i mam klasę 2a nie pierwszą, więc też dużo rzeczy już zrobiła za mnie poprzedniczka. Mam 21 uczniów, nie mam tam agresywnych dzieci, jak w przypadku poprzedniej klasy i tak rozgadanych. Naprawdę jest super !!! No i te 6 godzin informatyki w klasach IV - VI, które bardzo lubię, chociaż czasami mam i tego dość. 
To tak na razie tyle. 
Znów powiem, że się postaram i będę częściej. 
Może trzymała bym się jakiegoś terminu, np.sobotniego przedpołudnia? 
PA ;-)

wtorek, 7 czerwca 2016

CZERWIEC - czekam na wakacje !!

Niech ten rok szkolny się wreszcie skończy. Nawet nie wiecie jaka jestem zmęczona i tylko marzę o lipcu i dniu kiedy zaprowadzę synka do przedszkola, a sama wrócę do domu i .... będę miała czas tylko dla siebie ;-) Nie chcę nic innego, tylko czas dla siebie, te kilka godzin. 
A praca w szkole mnie wykańcza. Papierki, ocenianie ... nie lubię tego. 


Dobrze, że chociaż pogoda się poprawiła i można to słoneczko łapać. A nasz M. niestety złapał ospę. I tu pojawiły się rozbieżności jak go leczyć. Wybrałam jedną z opcji i teraz się zastanawiam czy dobrą, chociaż już jest po chorobie, ale do przedszkola jeszcze nie idzie, bo musi się podkurować. 
W poniedziałek czeka mnie wycieczka z moimi dzieciakami do Energilandii, oj będzie ciekawie. Dobrze, że 3 mamy ze mną jadą. 
Poza tym u mnie nie jest źle, jak bywało, ale sporo mam do opowiadania. Tylko, że już nie dziś. 
Idę do wanny z najnowszą Galą - poczytam o Margaret. A potem w łóżku książka "Lawendowe dziewczyny". 
Śpijcie dobrze. 

środa, 4 maja 2016

MOŻE ZACZNĘ TAK ...

Cześć. Mam na imię G., mam już skończone 30 lat, więc na pewno jestem dorosła. Mieszkam 25 km od Krakowa, jestem nauczycielką z 9-letnim stażem. I co najważniejsze, mam kochanego synka :-* i męża. Dlaczego tu jestem? Bo moje życie nie jest takie o jakim marzyłam.

W czym tkwi problem? W tym, że nie rozumiem mojego męża, w bardzo wielu kwestiach się z nim nie zgadzam. Jego cechy charakteru są coraz trudniejsze do akceptowania. Jest pracoholikiem, egoistą i chyba materialistą, A przy tym raczej nie szanuje ludzi, wkłada ich do szuflad z napisami i czasami nawet ich nie otwiera, a do tego jest złośliwy, nerwowy i uwielbia głośno i wulgarnie  komentować swoje mecze na Fifa 2016. Jest nadwrażliwy na swoim punkcie i bardzo łatwo Go można czymś urazić czy obrazić (przyjęcia rodzinne to jedna wielka niewiadoma). Mnie jako matce i nauczycielce pęka serce jak widzę, że po całym dniu pracy i siłowni, przychodzi, je obiad, poświęca Maluchowi 10-15 minut i zasiada do gry. Potem robi sobie przerwę by przytulić Malucha przed snem i znów gra.



A teraz pewnie powiecie "dorosła jesteś, a nie umiesz z własnym mężem się dogadać?!". Bardzo bym chciała, bo mam ogromne pokłady empatii i tolerancji w sobie, a przy tym kompromis u mnie jest na porządku dziennym nawet z podziałek 65 do 35, ale nie umiem. Wiele takich rozmów z nim prowadziłam. Zawsze kończy się to tak "Ty jesteś beznadziejna, ja pracuję, Twoja rodzina jest głupia, ja nie mam nikogo poza siostrą i córką, więc mam spokój, Ty zarabiasz mało z Twojej pensji nic nie zrobimy, ja więcej bo mam Wydawnictwo, ale to moje pieniądze więc najpierw moje potrzeby .." i jaki z tego wniosek? Wiem - rozwód - bo jest niedojrzały, ma w sobie zero odpowiedzialności za rodzinę, najlepiej czuje się w pracy i w gronie swoich znajomych .. Wiem to. Ale mamy synka, a On Go kocha i synek Go też (na razie), więc trwam.
Optymistyczna wersja - jest potencjał - bo mój mąż już miał rodzinę i stracił ją przez pracoholizm, siostrę ma we Włoszech, babcię w domu opieki, rodzice z marli, rodziny nie ma lub nie utrzymuje kontaktów bo mieszkają daleko - chce mieć bliskich, chce mieć dom, boi się samotności, jak się mu coś wytłumaczy to zaczyna wiele rzeczy rozumieć i dostrzegać (często na krótko).
Pesymistyczna wersja - On się nie zmieni (nawet jakby chciał) - Wydawnictwo zawsze było i będzie nr 1, tylko czy ja zgodzę się na nr 2.

No to już chyba rozumiecie czemu mam coraz mniej zapału by zaglądać tu, a bardzo bym chciała by było inaczej ;-)
Bardzo dziękuję Wam za ostatnie 3 komentarze, które dodały mi trochę otuchy. Dlatego właśnie zaczęłam ten wpis, jak spotkanie w grupie terapeutycznej.

piątek, 26 lutego 2016

POWRÓT "CÓRKI MARNOTRAWNEJ"?

A jak to inaczej zacząć? Macie szczęście, że mój tata ogląda  nas mecz Cracovii, dlatego postanowiłam zaglądnąć do Was, no i do siebie.
Dlaczego nie pisałam dalej w ferie? Bo Maluch rozchorował się bardzo, a ja zaraz za nim. I zwyczajnie, odechciało mi się wszystkiego. 
Wiecie co, ale to chyba normalne myśli, matki czy kobiety już dojrzałej, że myśli o tym jakie życie miała mając te 20-cia 25 lat. To był piękny i niezapomniany okres. Czas studiów to było coś cudownego. Teraz też jest fajnie, bywa cudownie, ale często jest - męcząco. Wszystko na to wpływa, wszystko, o czym byście nie pomyślały. A do tego mój charakter, wiecznej ofiary, kobiety, która zawsze ustąpi, nie umiem się nie przejmować, nie martwić, nie zadręczać i to mnie pozbawia energii. Czekam na zmianę pory roku, pogody i możliwość spędzania czasu na powietrzu, a nie w domu, ciągle z tymi samymi ludźmi i problemami. Mam wrażenie, że wolna przestrzeń i świeże powietrze, wiele w mojej głowie rozjaśni i poukłada. 
Za dużo tego jest bym Wam tu wszystko pisała. Musiała bym mieć jakiś szablon albo wiedzieć co Was interesuje i (powiem egoistycznie) w czym mogłybyście mnie wesprzeć. 
Może uda mi się stworzyć jakiś szablon i Wam tu nakreślić wszystko co mnie gnębi, dręczy i męczy. 
Na pewno chcę zmian i to praktycznie na każdej płaszczyźnie, ale mam świadomość, że potem mogę tęsknić do tego co było. W szkole zmiany widzę, bo przecież od września mam dostać nową (pierwszą) klasę, czyli inne dzieci, inny materiał do nauczenia i inne problemy. Ale to szkoła, a co z resztą? Na dziś to tyle. Wiem, że bardziej Wam namieszałam niż rozjaśniłam, ale postaram się to zmienić. Dobranoc ;-)

piątek, 22 stycznia 2016

3 i 4 dzień ferii

Dopadł mnie katar morderca. Zaatakował nos, a potem już poszło, ucho, głowa, zęby, gardło, pękające usta, otarty nos, bóle pleców. Na szczęście gorączka utrzymywała się w okolicach 37,5. Wczoraj zaaplikowałam sobie 3 tabletki, a na wieczór jeszcze trzecią bo temp. podskoczyła do 38,0. Trzeci dzień to był kosmos. Czułam się tak, że normalny człowiek wtedy kładzie się do łóżka i zasypia w sekundę. Ja układałam puzzle, grałam w memory, a gdy się kładłam mój Maluch już się do mnie przytulał, skakał po mnie lub koło mnie ehh.
A ja na wieczór umówiłam się z Be i moimi bratanicami na kino. Trochę poprasowałam i koło 16-ej się zebrałam. W Galerii pospacerowałyśmy, nie czułam się bardzo źle, tylko ten katar. Be się spóźnił, więc czekałam na niego 15 minut przed wejściem. Był trochę zły, bo sobie nic do jedzenia nie kupił. Ale chyba miał świadomość, że to jego wina, bo niepotrzebnie zasiedział się w biurze.
Na czym byliśmy? Na Tarantino, czyli na "Nienawistnej ósemce". Jak oceniam film? Dla fanów - super (ja jestem pół fanem), dla zwykłego śmiertelnika, ma wiele pulsów, ale ogrom minusów.
Mi się podobał. Ciutkę za długi, ale ciekawa fabuła, super obsada, muzyka genialna, no i zawrotna akcja. Tylko ten ogrom obrzydlistwa, łeeee. Ale polecam.


To tu toczy się cała akcja. W Zajeździe u Mimi.


To nie najważniejszy bohater, ale mimo wszystko jego obstawiła bym
 jako najbardziej przebiegłego i bezwzględnego.

Potem padłam w domu i już nic nie czytałam i nie oglądałam.
Wczoraj jeszcze gorzej się czułam. Ale wieczorem po lekach było lepiej, a maminy żurek zdziałam cuda. Dzisiaj już całkiem dobrze, tylko ten cholerny katar.
Dziś mam parę planów, ale o nich wieczorem.

środa, 20 stycznia 2016

2 dzień ferii

Już chciałam iść spać, tak rozleniwiło mnie czytanie gazety w wannie, ale NIE, dotarłam tu znów ;-)
Dzisiejszy dzień był fajniejszy dla mnie (niż ten wczorajszy).
Mimo, że moja bratowa odwiedziła nas o 7:30 bo robiła tacie jakieś pobrania (jest pielęgniarką) w związku z planowanym zabiegiem likwidowania zaćmy, to synek przespał do 8:30 juuhuu a ja obok niego, chociaż wiecie i tak się budziłam co chwilę.
Poszliśmy do Be na łóżko bo jeszcze nie pojechał do pracy i oczywiście standard: bajki, inhalacja, picie, leki, ubieranie i ogarnianie domu. W między czasie moja mama poszła na kawę do sąsiadki, a Be pojechał do pracy. Ja siedziałam z Maluchem i znów MEMORY. Potem zebrałam się i samochodem pojechałam zrobić przegląd, wiecie cały miesiąc za późno. A, ja to w ogóle z takim pilnowaniem samochodowych rzeczy jestem na bakier, no nie interesuje mnie to i już. Dobrze, że Be zapytał "a do kiedy Ty masz przegląd?" "to Ty mnie pytasz? a skąd ja mam wiedzieć takie rzeczy". No i miałam, do 19.12.2015. Ale pan tak przeglądał mi ten samochód, że właściwie tylko hamulce sprawdził i podbił dokument, nawet daty nie komentował i zainkasował 99 zł.
Potem pojechałam do Be, do wydawnictwa, gdzie pomogłam mu w pakowaniu książek i potem wysłałam je na poczcie. Spacerkiem poszłam na przystanek i busem wróciłam do mojego samochodu. Potem zakupy w moim ulubionym Poincie i do domu. Ale po drodze postanowiłam wreszcie odwiedzić znajomą w sklepie z bielizną i kupiłam sobie 4 staniki!! Zainwestowałam w nie 350 zł ale wierzę, że dadzą radę tak 2 lata? ;-) Jeden niestety jest za mały (akurat jego nie przymierzyłam) i muszę go jutro wymienić albo w czwartek.
Potem kupiłam Maluchowi nowe Memory i puzzle. Oczywiście, że już grałam w te nowe 2 razy! ;-)
Potem jeszcze zadzwoniłam do mojej gin. jak tam cytologia (miałam to zrobić 29.12. ale wiecie, podobnie jak z samochodem ;-) ) i jest dobrze, tylko czegoś mi tam brakuje i jakimiś tabletkami muszę uzupełnić.
Coś mnie bierze choroba, katar mnie do szału doprowadza, a i gardło zaczyna doskwierać. Ale nic to, dobrze, że na Malucha zadziałał antybiotyk i gorączki nie ma, kaszle mniej, ale wilgotno, czyli wykaszluje to co ma w oskrzelach i płucach.
Wieczorem oglądałam mecz naszych piłkarzy ręcznych (Geniusze) a Be i Mały kolejny wieczór poświęcili bajką, tym razem Epoka Lodowcowa 1.
Wiecie, Be kupił synkowi jakieś 10-15 bajek na DVD, z myślą o nim i o sobie - oczywiście ;-) i teraz co dwa dni coś oglądają, albo w kółko to samo. Dla mnie fajnie, że spędzają razem czas, bo dawniej Be nudziło dłuższe siedzenie z małym dzieckiem. Teraz jest coraz lepiej.
Dostaliśmy też dziś paczkę z Włoch, o siostry Be, z ubrankami dla Maksa. Super rzeczy. Sama nie ma dzieci, ale gust świetny, więc korzystamy. Jutro Wam wrzucę fotki, do tych postów. Śpijcie dobrze. Ja dokończę gazetę i przeglądnę komórkę - dziś śpię w dużym pokoju, a jutro wracam już do naszej sypialni.